„Akademia Pana Kleksa: Wynalazek Filipa Golarza” – magia, która gdzieś się zagubiła [Recenzja]

0 7

Wybierając się na „Akademię Pana Kleksa: Wynalazek Filipa Golarza”, miałem nadzieję na powrót do świata pełnego magii, wyobraźni i przygód, które pamiętam z dzieciństwa. Niestety, choć film miał kilka przyjemniejszych momentów, to w większości pozostawił mnie z poczuciem niedosytu.

Zacznijmy od tego, co się udało. Muzyka to zdecydowanie najmocniejszy punkt tej produkcji. Ścieżka dźwiękowa jest naprawdę przyjemna, a piosenki – zwłaszcza „Leń” w wykonaniu Czesława Mozila – wpadają w ucho i na chwilę przenoszą nas do magicznego świata. To właśnie te momenty muzyczne sprawiają, że film zyskuje trochę uroku, którego niestety brakuje w innych aspektach.

Obsada również zasługuje na pochwałę, choć nie do końca miała szansę rozwinąć skrzydła. Tomasz Kot jako Ambroży Kleks robi, co może, by tchnąć życie w swoją postać, ale scenariusz nie daje mu zbyt wiele pola do popisu. Kleks, który powinien być charyzmatycznym i pełnym energii bohaterem, tutaj wydaje się nieco zagubiony i pozbawiony dawnej magii. Janusz Chabior jako Filip Golarz wypada solidnie, ale jego postać jest zbyt jednowymiarowa, by naprawdę zapadła w pamięć. Młodzi aktorzy, w tym Antonina Litwiniak jako Ada Niezgódka, radzą sobie całkiem dobrze, choć ich role również ogranicza chaotyczna fabuła.

No właśnie, fabuła. To tutaj film najbardziej kuleje. Pomysł na historię – w której technologia zagraża światu bajek – wydaje się ciekawy, ale jego realizacja pozostawia wiele do życzenia. Wydarzenia są chaotyczne, a niektóre wątki wydają się wrzucone na siłę, bez większego sensu. Zabrakło spójności i logiki, które pomogłyby widzowi w pełni zanurzyć się w opowieści. Zamiast tego mamy serię scen, które momentami wydają się przypadkowe i nie do końca wiadomo, dokąd prowadzą.

Efekty specjalne, które w tego typu filmie powinny zachwycać, niestety rozczarowują. Widać, że twórcy starali się stworzyć magiczny świat, ale efekty są nierówne – niektóre sceny wyglądają całkiem dobrze, inne zaś przypominają produkcje sprzed kilkunastu lat. Szczególnie scena ze smokiem, która powinna być spektakularna, wypada dość blado.

Mimo tych niedociągnięć, film ma swoje momenty. Są chwile, które mogą spodobać się młodszej widowni – kolorowe sceny, sympatyczne postacie i lekki humor. Jednak jako całość „Akademia Pana Kleksa: Wynalazek Filipa Golarza” nie spełnia oczekiwań, zwłaszcza jeśli ktoś liczył na powrót do magii znanej z książek Jana Brzechwy czy kultowej ekranizacji z lat 80.

A więc czy warto wybrać się do kina na drugą część Akademii Pana Kleksa? Film to mieszanka dobrych pomysłów i niewykorzystanego potencjału. Muzyka i obsada ratują go przed całkowitą porażką, ale chaotyczna fabuła i nierówne efekty specjalne sprawiają, że trudno w pełni cieszyć się seansem. Jeśli wybieracie się do kina z dziećmi, możecie znaleźć tu kilka przyjemnych momentów, ale nie spodziewajcie się magii, która zostanie z wami na długo.

Ocena TvRadar.pl: 5/10

Film ma swoje dobre strony, ale niestety nie potrafi w pełni oczarować widza.

Skomentuj

Your email address will not be published.